środa, 21 listopada 2012

Magdalena Starzycka "Spijając filiżankami słońce"


Książkę przeczytałam już jakiś czas temu, może minął już miesiąc-nie wiem. I co teraz z niej pamiętam, co we mnie zostało z tych ponad dwustu stron?

To co pamiętam to podziw jaki czułam dla głównego bohatera, pracownika naukowego, którego miłość do Portugalii doprowadziła do nauczenia się jej języka, w Polsce w czasach komunizmu, gdzie cudem było posiadanie papieru toaletowego, a co dopiero słownika portugalskiego... (a ja mam nieustanny problem z angielskim przy nieograniczonej liczbie możliwości nauczenia się tegoż języka- żałosne). Ale on dochodzi do celu, co otwiera mu nowe możliwości, wyjeżdża do Portugalii. Jest jedynym w Polsce człowiekiem, który zna ten język, dzięki temu uczestniczy w różnych wydarzeniach politycznych i nie tylko, które ukazują charakter i osobowość Polaków okresu przemian. Staje się bezstronnym obserwatorem zmian jakie zachodzą w Polsce.

Książka ta to przewodnik po Portugalii. Można za pomocą opisów, nazw ulic, czy dzielnic odtworzyć ścieżki zapoznawania się bohatera z tym krajem. Co daje złudzenie prawdziwości całej historii, że taki człowiek naprawdę istniał,  a ja czytam jego autobiografie.  Złudzenie to mogło być potęgowane również przez formę w jakiej książka została napisana, ponieważ przypomina nieco pamiętnik,  a w zasadzie zbór wspomnień niezbyt chronologicznych z licznymi retrospekcjami, które były niezwykłymi opowieściami sięgającymi czasów okupacji.

To co pamiętam do dziś co scena, która ma miejsce pod koniec książki. Główny bohater jest już starszym człowiekiem. Rozmawia ze swoim nowo poznanym przyjacielem w podobnym wieku. Jest to rozmowa jakich ja słyszałam wiele, ale nie wiem dlaczego kiedyś byłaby dla mnie nudą opowieścią starych ludzi, a teraz jest dla mnie niezwykle interesująca. Panowie rozmawiali o ludziach których kiedyś mogli wspólnie znać, o tym jak ich życie się skończyło, co w nim się wydarzyło. Kiedy ktoś starszy z mojej rodziny z okazji jakiegoś rodzinnego zjazdu toczył taką rozmowę o ludziach, których nie znam i nigdy już nie poznam, wydawało mi się to wtedy niezwykle nudne. Nie zdawałam sobie jednak sprawy jakie ciekawe historie kryją się zarówno za opowiadającymi jak i za podmiotami opowiadań.

Dla mnie jest to książka o człowieku, który był reprezentantem wymierającego już pokolenia Polaków. Pokolenia niedocenianego, z którym umierają pewne wartości...

A dla Ciebie?

Gorąco zachęcam do przeczytania.

2 komentarze:

  1. Hmm... Gdybym napotkała tę książkę na półce w bibliotece, pewnie bym po nią nie sięgnęła. Po przeczytaniu tego posta muszę przyznać, że może się skuszę :) Ale to raczej plany na wakacje, bo aktualnie jestem bombardowana książkami z rozszerzonego polskiego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja! Zachęcająca, szczególnie przed wyprawą do Lizbony :)

    OdpowiedzUsuń